poniedziałek, 3 listopada 2014

Konkurs '' Przyszłość Naty '' - 2 miejsce by NataliaNavvaro

Powód?- strach 






~Miłość, przyjaźń- dwie najważniejsze wartości...~ 

    Wszyscy mi mówią, że dużo osiągnęłam...Mają racje osiągnęłam bardzo dużo ale nie dzięki sławie tylko dzięki tym dwóm pięknym uczuciom~ miłość, przyjaźń~ Bez przyjaciół byłabym nikim, oni zawsze byli przy mnie, wspierali mnie, nigdy by mnie nie zostawili, nie zranili by, nie wyparli by się... A bez miłości..bez niego..było by bardzo ciężko, on zawsze mnie pociesza, wspiera, "ciągnie" na przód...od niego oczekuje tylko miłości, nic więcej...  



26 lipiec 2006  sobota
  Światowa trasa koncertowa... Ciekawie brzmi jeszcze ciekawej się zapowiada... Ale ja mam już dość... Kocham moich fanów, nie ukrywam są wspaniali, bez nich nie było by mnie tu...lecz oni mi nie wystarczą, tęsknie za przyjaciółmi a szczególnie za nim... Niestety nie mógł ze mną jechać. Nie widziałam go już 2 miesiące oczywiście rozmawialiśmy  przez video-chat ale to nie to samo... Jeszcze tylko dokładnie miesiąc i wracam do Buenos Aires, do domu, na dodatek naszego domu. Maxi tuż przed moim wyjazdem kupił mieszkanie, tak naprawdę nawet nie zdążyłam go zobaczyć... Ale na pewno jest piękne i znając Maxi-ego dość spore... Chce już wrócić do domu i póki co skończyć z En vivo*. Wiem, że jestem sławna, nawet bardzo, ale czy potrzebne mi to do szczęścia? Oczywiście bardzo się cieszę, że tyle osiągnęłam ale powoli robi się to męczące. Wczoraj sesja, jutro wywiad,  poniedziałek kolejny koncert...jedynie soboty mam w miarę wolne, no ale co zrobić nikt nie mówił, że będzie łatwo. 


24 sierpień 2006 niedziela 
  Jutro ostatni koncert i wieczorem do domku. Ogromnie się cieszę, że go zobaczę ma mnie odebrać z lotniska, powiedział, że ma dlamnie jakąś niespodziankę...  Jestem bardzo ciekawa jaką... Już we wtorek rano się dowiem... Ehh dzisiejszy dzień był bardzo męczący, nie mam na nic siły. Od rana przygotowywali mi stroje, później oczywiście mósiałam je przymierzać, robili mi próbną fryzurę i makijaż. To wszystko zajęło z 5 godzin, później była wymyślili, że musi być nowa choreografia i oczywiście mósiałam się jej uczyć... Podsumowując o 21:30 wróciłam do hotelu. Bardzo bym chciała, żeby Maxi był teraz ze mną, żeby mnie przytulił i powiedział parę komplementów, mam takie dni gdy cholernie zaczyna mi go brakować w tedy zazwyczaj przepłakuje całą noc... Ale nie tym razem...Muszę być się wyspać przed ostatnim a zarazem najważniejszym koncertem, przecież za niecałe 2 dni już go zobaczę i wszystko będzie tak jak dawniej...


26 sierpień 2006 wtorek 
Jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd, dzisiaj tyle się działo może po prostu będzie lepiej jak to opowim... Z samego rana samolot wylądował, wzięłam wszystkie walizki itd. Szukałam Maxi-ego na lotnisku ale nigdzie nie mogłam go znaleźć, rozglądałam się we wszystkie strony. Myślałam już, że nie przyszedł, w jednej sekundzie jedna łza spłynęła mi po policzku... Szłam smutna powolnym krokiem w stronę wyjścia gdy nagle poczułam czyjś dotyk na moich biodrach i czuły pocałunek w szyję. Szybko się odwróciłam moim oczom ukazał się nikt inny jak uśmiechnięty Maxi. Odrazu dosłownie rzuciłam mu się na szyję, on mocno mnie chwycił i zaczął mnie okręcać. Czułam, że dużo osób się na nas patrzy ale nie obchodziło mnie to, liczył się tylko on. Postawił mnie na ziemi i czule pocałował. Pamiętam dokładnie każde jego słowo. Tak potwornie tęskniłem ~ patrzył na mnie tymi swoimi oczkami w kolorze mlecznej czekolady zobaczyłam wtedy w nich coś dziwnego jakby poczucie winy.. Ale nie przejęlam się tym za bardzo, uznałam, że to pewnie tylko moje wymysły może zawsze tak na mnie patrzył tylko nie zauwazyłam... Wróciliśmy do domu ciągle rozmawiając. Szliśmy wąskimi i romantycznymi alejkami po chwili ujrzałam przepiękną wille, myślalam że po prostu w drodze do naszego domku stoi taka piękna i przytulna willa lecz gdy Maxi spytał Czy mi się podoba, nie mogłam uwierzyć... Przytuliłam go mocno i jak torpeda wleciałam do domu.
Rozglądałam się po wszystkich pomieszczeniach na koniec poszłam w kierunku pokoju na końcu korytarza, byłam bardzo ciekawa co się w nim znajduje. Otworzylam powoli drzwi, nie wierzyłam w to co widzę, stałam i nie mogłam się ruszyć, nie mogłam nic z siebie wydusić. Znajdował się tam pokoik dziecięcy! 
Podoba się ~ spytał Maxi stojący za mną. Bardzo!.~ powiedziałam bez zastanowienia. Jedna łza szczęścia spłynęła mi po policzku. To co wtedy czułam było nie do opisania To ta niespodzianka? ~ zapytałam. Tak, a właściwie pierwsza część ~ powiedział. A jaka jest druga część?~ zapytalam z nadzieją, że odpowie. Do wiesz się  wkrótce ~rzekł tajemniczo. Poszłam następnie do naszej romantycznej sypialni się rozpakować. Aż dziwne, że na lotnisku nie zaczepił mnie żaden fan nie czułam się taka...niezauważona? Ciężko określić.. A wracając, wypakowałam już prawie całą walizkę gdy Maxi usiadł na łóżku i spytał~ Chcesz już drugą część niespodzianki?~spytał zadziornie i zaczął całować mnie po szyji ~tak~ szepnęłam z uśmiechem . Położył mnie na łóżku, ciągle całując moją szyję, jedną ręką jeździł po moim udzie. Wiedziałam już co zamierza nie zaprzeczałam, podobało mi się. Powoli zdejmował moją bluzę, żucił ją na podłogę i zajął się moimi piersiami. Masował je bardzo czule, ja cicho pojękiwałam. Zanim się spostrzegłam nie miałam już stanika na sobie. Całował je, a następnie mój brzuch, jedną ręką zdejmując moje spodenki. Zchodził co raz niżej, zatrzymał się przy mojej przyjaciółce, którą zaczął delikatnie i powoli masować, po paru minutach robił to bardzo szybko. Nie chciałam zostać w tyle więc usiadlam mu na kolanach i ściągnęłam jego bluzkę a następnie spodnie. Otarłam się seksownie o niego. Widziałam, że go to bardzo podnieciło. "Zerwał" ze mnie majtki i delikatnie rozszerzył moje nogi. Powolutku i ostrożnie całował i lizał moją koleżankę jakby była najcudowniejszym skarbem. Robił tak dość długo tylko z większą czułością. Oooo~jęczałam co chwile co go podniecało jeszcze bardziej. Przymknęłam oczy a po chwili poczulam ukucie, podskoczyłam delikatnie. Maxi włożył dwa paluszki we mnie i szybko nimi poruszał. Wciągnęłam brzuch z podniecenia. Troszeczkę bolało ale było to przyjemne. Po kilkunastu minutach poczułam jak delikatnie we mnie wchodzi, poruszał się coraz szybciej, on dyszał a ja co chwile krzyczałam ~Ohhhh Ponte!. Po godzinie skończyliśmy stosunek. 
A więc tak właśnie minął mój cudowny dzień. Nie wiem po co to tutaj piszę i tak nikt tego nie zobaczy.. Ale sprawia mi to przyjemność, to tak jakbym się komuś wyżalała a w dzisiejszym przypadku dzieliła się moim szczęściem ... Piszę to wszystko leżąc koło mojego nagiego misiaczka, który co chwile całuje mnie w policzek co bardzo mi przeszkadza!. Ale on się ze mnie smieje co drażni mnie jeszcze bardziej, oj tam i tak nie umiem się na niego gniewać... Tak sobie myślę, że nie zabezpieczaliśmy się więc mogę być w ciąży. Chciałabym mnieć dziecko w końcu najwyzsza pora. I tak już nie mam zamiaru wyprzedzać w żadną trasę, kończę z karierą, chcę mieć normalne i spokojne życie. Mam powoli dosyć tego że praktycznie codziennie widzę się w gazecie lub telewizji. Wykańcza mnie to...

9 wrzesień 2006 wtorek 
Z początku nie wierzyłam... To był dla mnie szok totalne zaskoczenie ale takie pozytywne... Byłam u lekarza, przypadkowe zwykłe badania jak co miesiąc. Przyszedł z wynikami lecz miał mi do powiedzenia coś jeszcze...  4 piękne słowa 15 cudownych liter tworzą to wspaniałe zdanie po którym nie myślałam już o niczym innym jak przekazaniu informacji Maxi-emu. ,,Jest pani w ciąży.." z początku sens tego zdania do mnie nie dotarł to było takie ,,Co? Gdzie? Jak?" Gdy mój misiek się dowiedział skakał radośnie po całym domu krzycząc ,,O tak będę tatą!." Minął tydzień a do tej pory śmieje się z tej sytuacji. Jestem  w drugim miesiącu ciąży a już kocham tego nie rozwiniętego jeszcze bobasa. Nie widać nawet jeszcze brzucha ale ja czuje, że one we mnie jest, czuje jak powolutku się rozwija, czuje że jest częścią mnie...Tylko  troszeczkę denerwuje mnie zachowanie Maxi-ego, traktuje mnie jakbym była chora... Nie pozwala mi nosić ciężkich żeczy, nie mogę nosić pasków, jeść po 18 i w łóżku mam być już o 22:30 a co najlepsze nie mogę wychodzić z domu... No rozumiem gdyby to był 8 miesiąc czy coś ale to dopiero 2 tydzień.. Wiem, że się martwi dlatego nawet nie mam zamiaru protestować....


23 marzec 2007 piątek
 Tak dawno nic nie pisalam... Spowodowane to było zgóbieniem pamiętnika dopiero tydzień temu znalazłam zgubę.. Przez 7 miesięcy leżał pod kanapą a ja go nie widziałam.. No trudno ważne że się znalazł... Zmieniłam się od ostatniego wpisu. Szczególnie z wyglądu, mam już taki duży brzuszek, że ledwo co wstaje, bardzo mi z nim ciążko ale już niedługo moja kruszynka wyjdzie na świat. Okazało się, że to dziewczynka nasza mała Amelka. Chciałabym, żeby miała mój nosek i śliczne oczka Maxi-ego, cudne usteczka tak samo jak on i moją cerę, a do tego będzie miała ciemno brązowe loczki to będzie taka moja przesliczna królewna. Nasza niegrzeczna Amelka coraz częściej i mocniej kopie, Maxi się śmieje, że to znaczy, że zrobiłam coś złego lub przeciw niemu. Mój kotek codziennie przynosi mi śniadanie do łóżka i robi przyszne obiadki i kolacje. Już zawsze będę szczęśliwa... Jestem pewna, juz niedługo na świat przyjdzie nasza kruszyna i będzie jeszcze lepiej. Tylko jejs jesten problem w mediach już gadają o mojej ciąży... Ale całe szczęście nic złego, często przychodzą do mnie fani i pytają jak się czuje, przysyłają mi listy i proszą o zdjęcia. Są tacy kochani, dzięki nim mam dużo siły i zawsze jestem pełna energii, chłopak którego kocham nad życie i który kocha mnie, dziecko i najlepsi fani jakich mogłam sobie wymarzyć czego chcieć więcej? 


****
Szczęście ( rzeczownik ) jest to ulotna chwila, która skrapla się i spływa po policzku... 

Maxi!!!- krzyknęłam do mojego chłopaka już któryś raz z koleji. Robił sobie kawę a ja leżalam na górze w sypialni, więc na dole nie było słychać mojego wołania. Za dwa tygodnie mam termin porodu, trochę się boje ale moja mama mnie pocieszyła że nie ma czeko, na pewno będzie trochę bolało ale co tam dam radę, jestem silna. Powoli zaczęło nudzić mi się czekanie na mojego misia, wstałam powoli z łóżka i zeszłam ostrożnie na dół. Schody delikatnie zaskrzypiały pod moim ciężarem. Kochanie co ty robisz- spytał Maxiu podbiegając do mnie. Mmm idę nie widać? - spytałam z uśmiechem i dalej zeszlam z jego pomocą. Mogło Ci się cos stać -powiedział i pocałował mój duży brzuszek. Za bardzo się martwisz- powiedziała i poglaskałam mojego skarba po policzku.  Zawsze będę się o Ciebie martwi, o Ciebie i naszą kruszynkę, jesteście dla mnie najważniejsze...- powiedział i pocałował mnie co oczywiście odwzajemniłam. W pewnym momencie poczułam ukucie w brzuchu, silny ból który z sekundy na sekundę stawał się coraz intensywniejszy. Czułam jak dziecko kopie, bardzo ale to bardzo mocno... Natuś co jest? - spytał, troskliwie, widział że coś jest nie tak Dzidziuś chyba chce szybciej wyjść - wyjęczałam z bólu. Nim się spostrzegłam byliśmy w drodze do szpitala. To właśnie tem moment...rodze!!! Mimo że szpital jest z 10 minut od naszego domu czułam się jakbyśmy na porodówkę jechali ze 30 minut..


***

      Widzę wszystko jak przez mgłę...czuje ból, okropny ból...ale już po wszystkim, moja kruszynka wyszła na świat, jest taka śliczna, chodź widziałam ją tylko przez parę minutek zdązyłam zakochać się w jej  dużych oczkach i pięknych, pełnych usteczkach. Jest zdrowa czuje to.. Kochanie jak się czujesz- spytał troskliwie Maxi wchodząc do mojej sali. Dobrze- powiedziałam z uśmiechem. Maxiu ona jest taka śliczna...normalnie cała ja zachichotalam. Na pewno jest cudowna po mamusi- dodał po czym dotknął mojego noska. Rozmawialiśmy i słodziliśmy sobie dłuższą chwile po czym na sale wszedł lekarz tyle że...bez małej... Wyraz jego twarzy nie wyglądał za ciekawie. Naprawdę robiliśmy wszystko co w naszej mocy ale niestety nie udało się...przykro nam..- powiedział bez żadnych emocji.. Moje szczęście momentalnie runęło, patrzylam na niego jak idiotka, nawet nie płakałam, nie miałam siły płakać, pękłam w środku. Poczułam na sobie czuły uścisk Maxi-ego, nawet on płakał, ryczał jak dziecko a ja? Siedze tylko bez żadnych emocji i Galię się na lekarza. Moja kruszynka ona ona nie żyje... Czy...czy mogę ją zobaczyć? - spytałam drżącym głosem- Oczywiście- powiedział cicho lekarz. Razem z Maxi powolnym krokiem poszliśmy w stronę sali, gdy weszliśmy zobaczyłam ją.. Moją bladą i martwą Amelkę...  Leżay tam taka bezwladna i niewinna.. Wystarczyło kilka minut.. Kilkanaście cholernych sekund by moja kruszynka straciła życie!!!!. Pieprzeni lekarze, to ich wina!. Przez tych idiotów mojego dziecka juz nie ma i nigdy nie będzie. Najchętnie wydrapalabym im oczy, życiłabym się na nich..niszcząc im życie.. Tak jak zniszczyli mi. Nie kontrolowała łez które spływały mi w ogromnych ilościach po policzkach. Pogłskałam moją nieżywą księżniczkę po jej zimnym policzku..ręka mi się zatrzęsła dotykają jej. Wzięlam ją na ręce, momentalnie zaczęłam strasznie płakać. Maxi przytulil mnie i naszego aniołka.Powiedz, że to sen, to musi być sen, Maxi to się nie dzieje na prawdę!. - wypłakałam. On nic nawet nie powiedział... Płakał po prostu płakał. Taka śliczna...wykapana mamusia < powiedział i pogłaskał mnie po policzku scierając łzy. To jest nasz mały aniołek..będzie na nas patrzyła z góry..będzie nas kochała i dopilnuje nas...ona Ciągle będzie z nami - powiedziała wycierając łzy. Zostawisz mnie z na chwile samą? - spytałam. Wyszedł bez wachania. Spojrzałam na nią, mokje łzy kapały na jej kruchą twarzyczkę- Tak wiele, żeczy chciałam z tobą robić..spędzać razem każde twoje urodziny, patrzeć jak się rozwijasz, jak się uczysz, smiejesz, uśmiechasz.. Chciałam nauczyć Cię grać na gitarze, pianinie, tańczyć i śiewać.. Chcisalam zbierać z tobą liście jesienią, lepic bałwana zimą, robić wianki wiosną, kompać się w ciepłym morzu latem... Biegać po parku z tobą i tatusiem...tak dużo chciałam z tobą robić... Wszystko straciło sens...ciebie juz nie ma.. razem z tobą zginęło moje szczęście... 


***
Od tego okropnego zdarzenia minęły cztery lata. Naty z Maxim są małżeństwem. Ale czy są szczęśliwi? To jest pytanie na które odpowiedzi nigdy nie będziemy znali. Rodzice zmarłej Amelii codzień chodzą na miejsce pochowania dziewczynki a przynajmniej kobieta o kruczo-czarnych włosach. Niektórzy mogli by pomyśleć, że mąż nie wspiera jej, nie pomaga... Pewnie część tych wszystkich ślepych osób tak uważa... Ale czy to prawda? O tuż nie... Jest dla niej jedynym wsparciem, robi wszystko by urocza Hiszpanka była szczęśliwa i z dnia na dzień coraz bardziej widać efekty jego ciężkiej pracy... Gdyby nie Argentyńczyk..ona po prostu by się poddała... Uciekła by od zmartwień smutków... Ucieklaby do córeczki.. Do małego dziecka, które tak niespodziewanie odeszło ze świata żywych... Ale przez te cztery lata Natalia była silna, chodź było ciężo ani razu się nie poddała. Póki co nie mają potomstwa. Powód?- strach. Stracić kolejne dziecko? Nie dali by rady. Chodź wierzą,że Amelia jest ciągle z nimi... Pochowali ją w ogrodzie. Dziwne miejsce? Możliwe. Lecz co niezwykłe w tym samym miejscu wyrosły piękne, bogate w kwiaty róże. Małżeństwo wierzy, że dopówi kwitnął i rosną córeczka jest z nimi. 
Kto by pomyślał, że taka piękna "pop star" z cudownymi przyjaciółmi i miłością życia może być nieszczęśliwa.. Jak widac może.. Nieszczęście przychodzi w naj mniej oczekiwanym momencie i należy o tym pamiętać.. I nigdy, przenigdy nie zapomnieć, że poddanie się jest najgorszym  


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------ 
Hej ;* 
A oto miejsce drugie napisane przez moją kochaną Olcię ;* która długo go pisała i ze względu na nią konkurs trwał dłużej bo sie nie wyrobiła ... oh ten os jest cudowny ale smutny .. Najlepsze to imię ich córeczki xd No i najlepsze sceny erotyczne ;D xd przed którymi za późno ostrzegam xd 

5 komentarzy:

  1. Ooo moje badziewie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne <3
    Poryczałam się
    Ale nie wolni zakopywać w ogrodzie!
    FBI dopadnie!
    Haha cudaśny w każdym razie <333333

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakopanie w ogrodzie wzięlam z filmu ,,Sierota" ale Ciii ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach cudeńko :'(
    Normalnie się zaraz poryczę !
    Ty powinnaś zająć pierwsze miejsce nie ja !
    Boże nie nie to takie smutne :'(
    Gratulacje za to to cudowne cudeńko <3 !

    OdpowiedzUsuń

By: Marlene